Oświadczenie

Musimy to napisać bo szczerze – wczoraj po prostu opadły nam ręce. Otóż tak – opinia publiczna, osoby komentujące na Facebooku, mają do nas pretensje. Pretensje, że nie „zamknęliśmy hotelu dla psów przy ul. Mydlnickiej”, że „nie zrobiliśmy nic, jak zwykle”, „że nie zareagowaliśmy na filmy, na których właściciel znęca się nad zwierzętami”, że „nie zareagowaliśmy na śmierć otrutego psa”. Po kolei więc.

Tak jak wczoraj pisaliśmy – w hotelu byliśmy dwukrotnie w ubiegłym roku w odpowiedzi na zgłoszenia. Za każdym razem nie było zastrzeżeń co do dobrostanu zwierząt tam przebywających. Wczoraj odwiedziliśmy to miejsce po raz trzeci, w odpowiedzi na posta, który pojawił się na jednej z grup, a treść którego, dotarła do nas w niedzielę wieczorem. Paru komentujących wciąż pisze, że nie zrobiliśmy nic, w reakcji na drastyczne filmy, na których widać, jak właściciel znęca się nad zwierzętami. Nie zareagowaliśmy bo nigdy ich nie otrzymaliśmy, nigdy ich nie widzieliśmy i nie wiedzieliśmy o ich istnieniu. ALE! Osoba komentująca zdziwiła się, że „wszystko nam trzeba podstawiać po nos” i że powinniśmy byli sami wyszukać. Wszyscy komentujący – Wy też spędzacie czas na wyszukiwaniu rzeczy, o których nie wiecie, że istnieją?
Jednym ze zgłoszeń, na które zareagowaliśmy OD RAZU po jego otrzymaniu, było nagranie, na którym piesek utknął w bramie.
ALE… nagranie zostało wysłane następnego dnia po zdarzeniu.
Czego więc spodziewał się zgłaszający, że zastaniemy na miejscu?
Oczywiście tak nie powinno się zdarzyć, nie jest to jednak podstawą do zamknięcia hotelu.
Tego dnia na posesji znów panowały warunki dobre. Ktoś skomentował, że skoro nie zareagowaliśmy na to jedno nagranie i nie zamknęliśmy hotelu – po co więc osoba zgłaszająca miała wysyłać nam resztę filmów?

Czyli, po pierwsze, ktoś zakłada, że zgłaszającym jest wciąż ta sama osoba.
A druga rzecz – skoro ktoś miał informację, że w hotelu cierpią zwierzęta, a my „jesteśmy beznadziejni i nie zrobimy nic”, dlaczego nie zgłosił tego do innej organizacji prozwierzęcej?
A jeśli zgłosił, to co ta organizacja zrobiła? Nie jesteśmy jedyną organizacją prozwierzęcą, działającą na terenie Małopolski.

Kolejna rzecz – zarzut, że nie zareagowaliśmy na śmierć psa, który wg jego właściciela został otruty w hotelu. Owszem, takie zgłoszenie do nas trafiło ALE, kiedy poprosiliśmy właściciela o wykonanie sekcji zwłok i badań toksykologicznych, właściciel nie wykazał chęci ich zrobienia.
A jeśli zrobił – nigdy nie wrócił do nas z informacją, jakie były ich wyniki.
My właściciela do tego zmusić nie możemy. Bardzo nam szkoda pieska, ale na jakiej podstawie mieliśmy podjąć działania? W takich sprawach potrzebne są dowody i to nie powinno nikogo dziwić.
No tak, ALE tu pojawia się kolejny wątek – otóż komentujący wie, że tuszujemy wszystko w hotelu ponieważ „doskonale znamy jego właściciela” i ma u nas „wtyki”. Ciekawe…
Do tej pory myśleliśmy, że wiemy, kto jest naszym znajomym, a kto nie. Albo kogoś chociaż mgliście kojarzymy.

Ale nie – komentujacy wiedzą, że to osoba dobrze nam znana bo interesy właściciela posesji, na której znajduje się hotel, reprezentuje jeden z naszych pełnomocników – adw. Rachwał. Interesujące, że osoba zupełnie postronna wie takie rzeczy. My np. Nie byliśmy tego świadomi – mecenas Rachwał reprezentuje wiele osób, skąd niby mamy wiedzieć, kogo.

A skąd wie to osoba komentująca???? Kontaktujemy się więc z kancelarią adw. Rachwała. Okazuje się, że owszem, reprezentuje właściciela posesji, na której stoi hotel, w sporze sądowym z sąsiadem, któremu przeszkadza obecność koni i psów na sąsiedniej posesji, pomimo, że wprowadzając się, stadnina już tam funkcjonowała od 1990 roku.

W internecie parę dni temu pojawił się post PUBLICZNY, o którym wspominaliśmy już wcześniej, niejakiego Krisa Szlachta, w którym opisuje on działalność hotelu. Zaznaczamy, że post miał charakter OTWARTY dostępny, dla każdego, kto chciał go przeczytać. Tymczasem kolejnym zarzutem wobec nas jest to, że na pewno poprzez nasze „wtyki” powiadomiliśmy właściciela hotelu, że będzie u niego kontrola, ponieważ w weekend widziany był, jak sprząta. Dla wszystkich, którzy tego nie wiedzą powtarzamy – post, który jest publiczny, może przeczytać KAŻDY, również osoba której ten post dotyczy.
I niepotrzebne do tego są żadne „wtyki”, które z lubością przewijają się w komentarzach. Podkreślamy jeszcze raz – nie znamy ani właściciela hotelu, ani właściciela posesji, na której rzeczony hotel się znajduje. To dla nas zupełnie obcy ludzie. Korzystaliście kiedyś z usług adwokata? A znacie innych jego klientów i omawiacie z nim ich sprawy? Naprawdę uważacie, że przed każdą interwencją dzwonimy do naszych pełnomocników „przepraszam, czy ten pan/pani nie jest przypadkiem pana/pani klientem?”? Nasi pełnomocnicy również nie wiedzą, jakie mamy zgłoszenia bo niby skąd i po co?? Są bogatsi o tę wiedzę dopiero, kiedy w jakimś miejscu zakładana jest sprawa.

Odbieramy jako wielką niesprawiedliwość, że wciąż podkreślane jest, że nic nie robimy, często dodawany jest również zwrot „jak zwykle”. Skąd więc cała galeria zdjęć zwierząt odebranych przez naszych inspektorów? I zaznaczamy, że to zaledwie ułamek naszych przepastnych archiwów. Ano tak – na pewno zdjęcia pościągaliśmy z internetu. A skąd cała galeria zdjęć zwierząt, które umieściliśmy w nowych domach? No jak skąd? Z internetu. Skąd więc całe segregatory podań o pomoc w dofinansowaniu leczenia zwierząt wolnożyjących i tych, należących do osób o niskich dochodach? No tak – zapewne sztucznie wykreowane. Do czego więc długa kolejka ludzi w ciężkiej sytuacji finansowej lub dokarmiających koty wolnożyjące, którzy otrzymują od nas karmę dla swoich podopiecznych? Ach tak – to muszą być statyści. Bo kto inny? No przecież KTOZ ma jeszcze konie i byka uratowane przed rzezią, na których utrzymanie i leczenie łoży. E nie, na pewno nie – KTOZ nie robi nic. A np sprzęt do ambulatorium w schronisku kto zakupił? Jesteśmy pewni, że komentujacy znają i na to odpowiedź. Oczywiście zaraz znajdą się tacy, którzy są niezadowoleni z wyniku przeprowadzonej interwencji (których rocznie przeprowadzamy parę tysięcy), albo z kwoty dofinansowania do leczenia. Pamiętajcie jednak, że musimy działać zgodnie z obowiązującym prawem – czy to się komuś podoba, czy nie, a nasz budżet nie jest nieograniczony – w skali roku składane są do nas setki podań, zazwyczaj na kwoty od kilkuset do kilku tysiecy złotych.

Na zakończenie – wczoraj zostaliśmy również upomniani, że tracimy czas na odpisywanie na szkalujące nas komentarze w internecie, a szkoda, że nie poświęciliśmy tego czasu na zamknięcie hotelu.
Cóż – po pierwsze nie byliśmy świadomi, że najwyraźniej nie wolno nam odpowiadać na dotyczące nas komentarze. Po drugie – może zanim zacznie się od nas wymagać, najpierw wypadałoby nas zapoznać z materiałami, z których się nas rozlicza.