Z pamiętnika inspektora relacjonuje Joanna, Beata i Filip.
Zgłoszenie dotyczyło trzech psów przetrzymywanych w bardzo złych warunkach: jeden pies w typie beagla miał mieszkać w nieocieplonej, dziurawej budzie.
Drugi – bez budy na sznurku, przypięty przy stodole.
Trzeci – maleńki w typie chihuahua, również bez budy, jako jedyne schronienie – dziura wykopana w belach siana. Ruszyłyśmy więc z Beatą na miejsce.
Ze względu na fatalne warunki pogodowe, nie udało nam się podjechać samochodem pod dom – musiałyśmy pieszo wspiąć się na wysokie i strome wzniesienie.
Na posesji, wszelkie wątpliwości co do zasadności zgłoszenia, rozwiały się w mgnieniu oka.
Przy stodole zauważyłyśmy dziurawą, nieocieploną budę, a przy niej, na krótkim łańcuchu stał beagle. Jego wygląd świadczył o dużym zaniedbaniu.
Miał bardzo mocno wydęty brzuch, a jednocześnie widać mu było żebra.
Z drugiej strony stodoły przypięty na sznurku tkwił mniejszy, czarny podpalany pies – tu budy ani widu, ani słychu.
W dole drzwi widać było wyrwaną dziurę, przez którą pies prawdopodobnie dostawał się do środka, próbując schronić się przed zimnem.
Trzeciego psa nie było widać, prawdopodobnie schował się w dziurze wykopanej w kopie siana.
Ponieważ zdawałyśmy sobie sprawę, że w tych warunkach pogodowych, jakie tego dnia panowały, nie damy rady dotrzeć do samochodu z trzema odebranymi psiakami, zdecydowałyśmy przyjechać ponownie w towarzystwie inspektora KTOZ płci męskiej.
Powróciłam tam wraz z inspektorem Filipem – i tym razem, na szczęście, śnieg trochę zelżał i udało nam się dojechać bezpośrednio pod wskazany adres.
Tym razem również, na miejscu zastaliśmy właściciela zwierząt.
Już sam nasz widok wystarczył, żeby pan rozpoczął atak słowny, używając głównie wulgaryzmów. Ponieważ nie było nigdzie widać beagla, ani malutkiego staruszka, mocno zaniepokojeni, próbowaliśmy ustalić, gdzie też psiaki mogą się znajdować.
W tym momencie z domu wypadł najmłodszy, ok 8 miesięczny szczeniak, który podczas poprzedniej interwencji był przypięty sznurkiem do stodoły.
Pan nerwowo oznajmił nam, że beagle i staruszek są u kogoś, komu pożyczył te psy i że wrócą za dwa tygodnie.
Na pytanie o szczepienia wszystkich psów, wykrzyczał ze złością, że szczepień nie posiada.
Oczywiście – standardowo – z ust gospodarza padł zarzut, że powinniśmy zająć się ludźmi, a nie psami.
No cóż – słyszeliśmy to już tyle razy, że naprawdę nie robi to na nas wrażenia.
Ponieważ pan był bardzo agresywny i oczywistym było, że rozmowa nie przyniesie rezultatów, wycofaliśmy się z posesji, żeby wezwać Policję.
W trakcie oczekiwania na wezwany patrol, podszedł do nas mężczyzna, który okazał się bratem właściciela.
Powiedział nam, że wielokrotnie zwracał on uwagę bratu, żeby zadbał o psy i choć chował je do stodoły.
Pytał go również, po co mu tyle zwierząt, skoro nie umie odpowiednio zająć sie nawet jednym. Jednak do brata nic nie docierało. Jak się dowiedzieliśmy – agresja tego pana nie dotknęła tylko nas, jego rodziny także.
Uzyskaliśmy też informację, że w zeszłym roku brat posiadał barany, które wiązał na sznurkach i zostawiał na wiele godzin po czym „szedł pić”, a one dusiły się podwieszone pod drzewami. Rzeczywiście – na gałęzi zauważyliśmy wiszące „coś” co wyglądało jak rogi barana z kawałkiem skóry.
Podobno jakiś czas temu była u tego pana kontrola jakiejś lokalnej organizacji prozwierzęcej, która dała mu zobowiązanie do poprawy warunków zwierząt znajdujących się pod jego opieką, jednak mężczyzna nie zrealizował żadnego z zaleceń.
W momencie naszej interwencji, na terenie posesji nie było żadnych innych zwierząt, poza psami.
Kiedy na miejsce dotarła Policja, wspólnie udaliśmy się a posesję.
Wtedy to naszym oczom ukazał się „wypożyczony na dwa tygodnie” beagle, biegający koło domu.
Policjanci zapytali pana, gdzie w takim razie znajduje się trzeci pies – otrzymali informację, że staruszek jest zamknięty w stodole. Funkcjonariusze poprosili więc o pokazanie psa.
Mężczyzna poszedł do stodoły i wyniósł maleńkiego, starszego psiaka w typie chihuahua. Piesek trząsł się z zimna, podobnie zresztą jak jego kolega – beagle.
Ponieważ właściciel upierał się, że warunki, w których psy mieszkają nie są złe i nie zamierza ich poprawić, została podjęta decyzja o interwencyjnym odbiorze wszystkich trzech zwierząt.
Zwierzęta zostały przewiezione do KTOZ Schronisko dla bezdomnych Zwierząt.

















