Z pamiętnika inspektora relacjonują Marzena i Beata

Z pamiętnika inspektora relacjonują Marzena i Beata.

Kucyki mają w swoim życiu „pod górkę” – zazwyczaj kupowane dla zachcianki.
A potem to dziecko wyrosło, to czasu za mało, to tylko kucyk…
Wbrew powszechnej opinii kucyki nie wymagają mniej uwagi, mniej nakładów, mniej troski.
I również chorują – zwłaszcza przez niewłaściwą dietę bardzo łatwo może pojawić się u nich ochwat – ostre zapalenie tworzywa kopytowego.

I tak było tym razem – enigmatyczne zgłoszenie dotyczyło kucyka w niewłaściwych warunkach. Pojawiamy się na miejscu – właściciele w zasadzie nie robią problemów, od razu prowadzą nas do stajenki, gdzie mieszka kucynka.
Na pierwszy rzut oka wszystko na właściwym miejscu – stajnia jest, kucyk jest, słoma jest. Nawet okno czyste i jest widno. Widzimy jednak, że klaczka stoi spięta. Macamy kopytka – ciepłe.
Pytamy o kowala, ano był – 2 tygodnie temu, dostajemy do niego dane kontaktowe, możemy sobie zadzwonić. Ano ochwat ma, ale cóż zrobić, tak nas wrobiono 4 lata temu – tłumaczy właściciel, któremu sprzedano chorego konia.
Pytamy między słowami, czy właściciel nie chciałby nam Balbinki (tak ma na imię kucyk) przekazać, zrzec się. Odpowiedź jest dla nas oczywista – nie, za darmo nie.
Pan kupił konia, zapłacił, stratny być nie chce. Uśpić też nie uśpi, bo za to trzeba płacić. Bo kupić konia i jeszcze do niego dokładać, to się nie opłaca.
W takich sytuacjach część koni z tego świata dostaje bilet w jedną stronę.
Pan nie ukrywał, że konie, które chorują, które nie nadają się do pracy, czeka jedno miejsce – rzeźnicki hak.
Paradoksalnie w jego wypowiedzi nie było szantażu – tylko skostniałe myślenie o zwierzęciu, które do żadnej roboty już się nie nada. W dodatku w takiej sytuacji można jeszcze zarobić!
Pozbyć się zwierzęcia, pozbyć się problemu, a kilka złotówek więcej w portfelu.
I o ile wiemy, że zwierzęta umierają, o tyle jesteśmy zdania, że ich życie, jak i śmierć powinny być godne.
Od słowa do słowa właściciel twierdzi, że możemy sobie kucynkę jeszcze dziś zabierać – po cenie skupu.
Chwila dyskusji, zastanowienia – mamy wybór, którego Balbinka nie ma.
Decydujemy odkupić kucynkę, za tzw. „psi grosz”.
Upewniamy się, czy właściciel na pewno jest zdecydowany – bo przecież nie załadujemy klaczki do naszego samochodu na miejscu.
Musimy zorganizować koniowóz. A do jutra właściciel może rozmyślić się ze 100 razy. Pan odpowiada, że jest zdecydowany – w końcu wszystko mu jedno, komu konia sprzeda (i co z nim będzie) byle rachunek się zgadzał.
W piatek rano pojechaliśmy po Balbinkę, z nadzieją, że oto nadeszło dla niej „lepsze jutro” i życie bez bólu.
Klaczka została przewieziona do naszej stajni, gdzie już czekał umówiony lekarz weterynarii.
Diagnoza ochwatu nie była dla nikogo zaskoczeniem – jednak fakt, że cierpią wszystkie 4 nogi kucynki już tak.
Balbinka została zabezpieczona przeciwbólowo i przeciwzapalnie, założone jej zostały okłady chłodzące, pobrano krew do badań.
Kucynka będzie wymagała dalszej diagnostyki, by stwierdzić w jakim stanie są jej kopyta i jakie są rokowania jeśli chodzi o powrót do zdrowia.
Chcemy dać jej tą szansę. Dlatego zwracamy się z prośbą o wsparcie naszej zbiórki. Tu link:


https://pomagam.pl/uratowanabalbinka?fbclid=IwAR3qjJe1n2TtkIJGijz3HLNgcRStBMeNWqyDtrk6ke-dCjenRy0uOpqwx6s

Pod opieką KTOZ znajduje się dość pokaźne stado koni, w dużej części chorych, nie mających szansy na adopcję. Wszystkie otaczamy opieką i leczeniem – a to ogromne koszty!
Balbinka zasiliła szeregi naszych koni wymagających specjalnej troski.
Dzięki Państwa pomocy ma szansę zostać zaopiekowana i żyć bez bólu.