Z pamiętnika inspektora relacjonują Filip i Karol:
Słonko świeci, żar się z nieba leje.
Upalne lato w pełni. Na szczęście mamy ten luksus, że możemy się ochłodzić w klimatyzowanym samochodzie i mamy pod dostatkiem pysznej, zimnej wody.
Ale niektóre zwierzęta zmuszone są do wegetowania w palącym słońcu, bez możliwości schronienia się, bez picia…
Właśnie zakończyliśmy interwencję i już kierowaliśmy się w drogę powrotną.
Dzwoni telefon:
„Natychmiast zawracajcie! Starszy pies z rozpadającym się, ogromnym guzem przy odbycie. Wysyłam dane.”
Wklepujemy adres w nawigację.
Godzina drogi przed nami, nie ma czasu do stracenia, dzwonimy do zgłaszającego żeby dopytać o szczegóły.
Piesek Shaggy, lat 17, właściciele mają problem z alkoholem, pies nieleczony, nieszczepiony, wychudzony, guz się jadzi, leje się ropa i krew…
Okoliczni mieszkańcy próbowali prowadzić dialog z właścicielami.
Jednak rozmowy nie przyniosły żadnego skutku. Ani groźbą, ani prośbą. Błagają nas o pomoc.
Błagać nie trzeba. Dodajemy gazu i jedziemy. Dojeżdżamy pod wskazany adres.
Pies podchodzi do bramy. Na ten widok z Karolem mówimy jednym głosem:
– Ooo k…!!!(cenzura)
Psi seniorek jest bardzo grzeczny i spokojny. Oczy ma pełne bólu i cierpienia, a pomimo tego delikatnie merda do nas ogonem.
Jednak widać, że ta oznaka radości sprawia mu, delikatnie mówiąc, dyskomfort. Do tego jest niesamowicie osłabiony.
Próbujemy porozmawiać z właścicielami. Pukamy – cisza. No to jeszcze raz, tylko mocniej i głośniej.
Może trzeba obudzić? Pukamy również w okno. Dalej cisza.
Na ganku stoi patelnia, a w niej trochę suchej karmy. Zastanawiamy się, czy ten psi staruszek jest w stanie ją w ogóle pogryźć. A może połyka w całości?
Obok dostrzegamy plastikowy pojemnik z wodą. To znaczy nie z wodą. Z zieloną breją z glonami.
Budy ani innego schronienia nie ma… Są budki ze styropianu, ale dla kotów, ten pies się tam nie zmieści.
Zapada jedyna słuszna decyzja w tym przypadku: pies pojedzie z nami, prosto do weterynarza.
Odebrany zostaje w asyście Policji, po czym udajemy się do lecznicy weterynaryjnej.
Tam lekarz ocenia, że pies powinien ważyć koło 11kg. Waży 7,7kg. Guz jest wielkości 10cm x 12cm x 5cm. Pytamy, czy Shaggy z tego wyjdzie?
– Ciężko powiedzieć. Jest w trakcie badań, a jego organizm jest bardzo zniszczony.
Czy taką chciał, psia kość, starość???
– Na pewno nie!
Czy nie lepiej, żeby został u właścicieli, a ci poszli z nim do weterynarza?
– Zdecydowanie nie!
Jeśli nie robili tego do tej pory, to nie ma co się łudzić, że pójdą teraz.
Czy jest na takie traktowanie zwierząt wytłumaczenie ?
– Absolutnie nie ma.
Dla przypomnienia: utrzymywanie zwierzęcia w stanie nieleczenia jest bezsprzecznie formą znęcania się nad nim, co wyczerpuje znamiona przestępstwa.
Niestety, kolejne badania wykazały, że dla Shaggy’ego było już za późno na pomoc. Jak się później dowiedzieliśmy, właścicielka była z nimi u weterynarza cztery lata wcześniej i już wtedy, lekarz stwierdził obecność rozpadającego się guza. Piesek nie został wtedy poddany żadnemu leczeniu.
Od tego czasu Shaggy cierpiał niewyobrażalny ból, jego organizm był skrajnie wycieńczony, rak przy odbycie, zajął również jelito i dał liczne przerzuty do płuc.
Przedłużanie jego życia, byłoby już tylko znęcaniem się nad nim. Jedyną pociechą jest to, że już nie cierpi…
Oczywiście nie zostawimy tak tej sprawy, właściciel poniesie konsekwencje swoich czynów, a raczej braku jakiegokolwiek działania…







