Z cyklu „Z pamiętnika inspektora”

Historia romantyczna wielce Ona i On.
Spotkali się, spojrzeli sobie w oczy i… postanowili zostać razem. Jej zamarzyło się romantyczne gniazdo na balkonie, postanowiła więc zeskłotować jeden z balkonów pobliskiego bloku.
Balkon, co prawda, osłonięty był siatką, ale czujne oko zakochanej gołębicy wypatrzyło w niej szczelinę. Niewiele myśląc wleciała przez nią i postanowiła zinwentaryzować i zaplanować włości.
„Tu będzie małżeńskie łoże, tu złożę jajka, tu będzie toaleta…”.
Kiedy już ułożyła sobie wszystko w głowie postanowiła wrócić do Romea, żeby powiedzieć mu, gdzie ma składować materiał budowlany.
No i tu pojawił się problem – oto oszołomiona płomiennym uczuciem Julia zapomniała, którędy weszła. Zakochana gołębica rozpaczliwie próbowała wydostać się na zewnątrz a wierny kochanek dzielnie towarzyszył po drugiej stronie siatki.
Romans znienacka przeistoczył się w dramat – ona na balkonie, on – na gzymsie. Ratunku znikąd. Szczęśliwie – rozpaczliwe szamotanie się Julii zauważył przechodzący nieopodal dobry człowiek. Jako, że podfrunąć nie był w stanie – wezwał na pomoc inspektorów. Tym jednak też do orłów daleko – przynajmniej jeśli chodzi o umiejętność fruwania. Niedobór skrzydeł inspektorzy postanowili sobie zrekompensować wytężaniem mózgów. Odkryli numer mieszkania z balkonem – pułapką, okazało się jednak, że jest ono puste. Wedle sąsiadów – od dość dawna.
Administracja też nie za bardzo byłą w stanie pomóc.
Czarna rozpacz…? Nie jest to stan, w którym inspektorzy z lubością się nurzają. Mózgi parowały, ale wkrótce z jednej z przegrzanych głów wyskoczył – niczym Atena – pomysł znakomity: wszak trzeba wezwać na ratunek Rycerzy Nieustraszonych, Druhów Zawsze Gotowych Nieść Pomoc, Wielkich Mistrzów Drabiny, Bosaka i Sikawki. Jednym słowem – Inspektorzy Tyleż Kreatywni co Uparci zadzwonili do Straży Pożarnej. No i Policji, bo osiatkowany balkon to teren prywatny.
Teraz już akcja potoczyła się szybko – strażacy to bystre chłopaki, rozeznali się w sytuacji i szybciutko, z balkonu poniżej, przy pomocy bosaka rozcięli nieszczęsną, przeszkadzającą gołębiemu szczęściu siatkę. Gołębica, nie bacząc na liczny (i wyłącznie męski 😉 ) komitet powitalny oddaliła się wprost do Romea cała szczęśliwa.
Trzymamy kciuki, żeby tym razem lepiej wybrała z locum i żeby zdrowo i bezpiecznie powiła i wychowała skrzydlate potomstwo.
Przy okazji bardzo dziękujemy – panu, który nam sprawę zgłosił, panom policjantom, którzy ochoczo udzielili nam asysty i druhom z Krakowskiej PSP, którzy wezwani na pomoc nie odmawiają nigdy – ratują każde życie!