Z cyklu z pamiętnika inspektora – relacjonują Joanna i Filip.

Z cyklu z pamiętnika inspektora – relacjonują Joanna i Filip.

Dzień jak co dzień. Interwencja za interwencją 🤷🏻‍♀️.
Dzień pracy powoli chylił się już ku końcowi, gdy zadzwoniła nasza koordynatorka z pytaniem, czy damy radę podjechać do jednej z miejscowości nieopodal Krakowa.
Według osoby zgłaszającej, w mieszkaniu w bloku, ma przebywać starszy piesek, który ma mieć mnóstwo dredów posklejanych odchodami. W związku z tym, że byliśmy bardzo niedaleko, oczywiście ruszyliśmy tam od razu.

Już na klatce poczuliśmy specyficzny odór. Wiedzieliśmy, że jesteśmy we właściwym miejscu i zgłoszenie najwyraźniej będzie zasadne…
Drzwi do mieszkania otworzył nam starszy mężczyzna. W tym też momencie, uderzył w nas potworny smród z wnętrza lokalu. Zapach ten był wprost nie do wytrzymania. Był to zapach ropy.
Zza nóg mężczyzny wychylił się starszy psiak w typie cocker spaniela. Co rzuciło nam się w oczy to to, że pies ma głowę przechyloną w prawą stronę i widać było, że bardzo boli go ucho.
Faktycznie – z jednego z uszu wyciekała ropa, która skapywała psu na kryzę pod szyją.
Oprócz tego, przednia i tylne łapy pokryte były dredami posklejanymi ropą i brudem. Pan zaprosił nas do środka.
Zapytaliśmy go o przyczynę stanu psa. Pan powiedział, że Atłas– bo tak ma na imię piesek – ma około 12 lat i od 5 roku życia ma problemy z uszami. Według słów właściciela, pies był leczony, ale ponieważ nie przynosiło to efektów, zaprzestali jakichkolwiek prób. Pan powiedział także, że nie chce go stresować wizytami u weterynarza i „niech już sobie dożyje do końca w takim stanie”.

Zapytaliśmy pana kiedy ostatni raz był u weterynarza, na co on stwierdził, że około 3 miesiące temu. Nie posiadał niestety żadnego dokumentu potwierdzającego, że taka wizyta w ogóle się odbyła.
Podczas gdy ja rozmawiałam z panem, Filip postanowił bliżej przyjrzeć się nieszczęsnemu psiakowi.
Kiedy lekko odchylił ucho, oczom jego ukazała się ogromna, rozogniona rana.
Na całej wewnętrznej powierzchni ucha nie było sierści a jedynie bordowo-czerwona masa.
Filip spróbował zajrzeć psiakowi do pyszczka, z którego również wisiała ropa zmieszana ze śliną.
Atłas zareagował piskiem, więc domyśliliśmy się, że tam również musi znajdować się źródło bólu i cierpienia. Było jasne, że to nie jest trzymiesięczne zaniedbanie oraz, że musimy za wszelką cenę zabrać stąd tego psa, żeby jakiś weterynarz pilnie udzielił mu pomocy. Poinformowaliśmy pana, że pies nadaje się do odbioru interwencyjnego, jednak mając na uwadze podeszły wiek psiaka, zapytaliśmy właściciela, czy jest w stanie udać się tego samego dnia do weterynarza, który udzieli psu pomocy i wreszcie zacznie go leczyć.
Pan powiedział, że nie ma na to środków, że obydwoje z żoną utrzymują się z niskich emerytur i, że ogólnie nie dadzą rady. Powiedzieliśmy mu, że możemy zabrać Atłasa, żeby ktoś zajął się jego chorymi uszami, bo ból jaki prawdopodobnie w tej chwili odczuwa jest niewyobrażalny.
Pan zgodził się zrzec psa na rzecz Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Niestety mężczyzna nie posiadał książeczki zdrowia psiaka, ani zaświadczeń dotyczących ewentualnych szczepień czy leczenia, które miało być przeprowadzane w przeszłości.
Jak najszybciej się dało, przewieźliśmy psiaka do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie.

Na sam początek pielęgniarze zajęli się dredami na uszach, które bardzo mocno ciążyły biedakowi. Musieli to przeprowadzić bardzo delikatnie, ponieważ jakakolwiek próba „grzebania” w okolicy uszu, kończyła się paniką.
Od razu podano mu też lek przeciwbólowy, żeby choć na chwilę ulżyć w cierpieniu, jakie towarzyszyło mu najprawdopodobniej od wielu miesięcy. Pani weterynarz potwierdziła, że na pewno nie jest to krótkotrwałe zaniedbanie.

Mamy nadzieję, że teraz kiedy Atłas jest pod opieką weterynarzy, jedynym problemem, z jakim będzie się zmagał, będzie znalezienie nowego domu. A i ten problem, mamy nadzieję, rozwiąże się szybko i Atłas jeszcze zazna prawdziwej i czułej opieki, należnej każdej czującej istocie.