Z pamiętnika inspektora

Z cyklu „Z pamiętnika inspektora” – relacjonuje inspektor Beata. Ten dzień jak zwykle był niezwykle intensywny.
Jeszcze mając za partnera w pracy Filipa – hmm, no powiem tak – nawet nie zdążyłam zjeść jabłka w locie 😉 To piesek znaleziony, to kotek… i tak na okrętkę.
Już mieliśmy kończyć dzień pracy, już prawie czułam delikatny dotyk moich domowych klapek 🤭…, ale nie – mamy jeszcze kotka do zabrania…
No więc jedziemy – zwierzak znajdował się po drugiej stronie Krakowa, ale na szczęście szybko udało się dotrzeć na miejsce.
Zgłaszającymi byli Panowie pracujący na budowie. Jeden z nich cały czas stał obok zwierzaka, dając mu wody i próbując podzielić się z nim swoimi kanapkami ❤❤.
Koteł mu zaufał i wypinał grzbiet do drapania.
Kiedy wzięliśmy zwierzątko na ręce, zobaczyliśmy, jaki był powód wezwania. Przednia łapka kota nie „działała”, jakiś stary nie leczony uraz… Kot musiał potwornie cierpieć.
Szybko trafił do schroniskowego weterynarza – nasza Pani doktor skwitowała – „Biedna dziewczynka… szkoda, że nikt wcześniej się nie zainteresował jej losem – nie musiałaby tyle cierpieć”
A więc na koniec, życzę Wam spotkania takich empatycznych ludzi – jak ci z dnia dzisiejszego.
A nasza kotka znajduje się w schronisku pod opieką lekarzy.
Trzymajcie za nią ✊✊❤️