„Z pamiętnika inspektora”

Z cyklu „Z pamiętnika inspektora” – relacjonuje inspektor Filip.
A dzisiaj o nietypowych interwencjach 😋.
Środowe popołudnie, powrót z pracy, włącza się tryb chillout. Wracam klasycznie skrótem, omijając jedne z niewielu świateł w okolicy i towarzyszący im korek, przejeżdżam między magazynami, spoglądam na parkingi i dostrzegam biało-czerwonego delikwenta, który stoi na jednym z samochodów niczym wartownik 🤣.
Zatrzymałem się, żeby zrobić zdjęcie – i tu zaczyna się cała akcja.
Żwawym krokiem podąża do mnie ochroniarz obiektu wymachując krótkofalówką.
Pierwsza myśl: „nie można się zatrzymywać koło bramy wjazdowej, teren prywatny, bla bla bla …”
Otóż nie. Ku mojemu zdziwieniu, pan pyta czy przyjechałem po bociana.
Odparłem, że tylko przejeżdżałem i chciałem uwiecznić niecodzienny widok. Z dalszej części rozmowy wynikło, że bocian chodzi po samochodach od wtorku rana – doradziłem, gdzie powinni zadzwonić.
Pan Ochroniarz powiedział, że niestety wszędzie odmówili pomocy, a straż miejska w Wieliczce, podpowiedziała, żeby nielota przepędzić. Ręce opadają …🤦
Z racji tego, że człowiek uczy się całe życie, upewniłem się, że bociek powinien był już odlecieć i jeśli tego nie zrobił, niestety już nie poleci do ciepłych krajów i jest skazany na zimę z nami 🧐🥶.
Szybki telefon do chłopaków z Centrum Hodowlanego, przedstawiam jak wygląda sytuacja.
Znają sprawę lecz nie mają sił przerobowych, pada jednak hasło, które brzmi jak wyzwanie: jak uda ci się go złapać to przygarniemy 😁😅.
Centrum Hodowlane nieraz nam pomaga, mają miejsce dla bociana. Czemu nie spróbować?! Pomogę im i przede wszystkim zagubionemu ptakowi.
Rozkładam podbierak, a w międzyczasie podsuwam boćkowi coś do jedzenia, aby go czymś zająć i żeby nie zwracał na mnie uwagi 😉.
Niestety okazał się być czujny jak ważka i nie dał się złapać, co więcej pokazał całą rozpiętość skrzydeł i odleciał na dach sąsiedniego budynku.
W czwartek kolejna próba i niestety kolejna porażka – przy wyjeździe z nowego terenu ptaka, razem z pracownikami z budki strażniczej wyrażam nadzieję, że za trzecim razem się uda🙏.
Czwartek wieczór – powoli zachodzi słońce. Dzwoni telefon służbowy: „trzeba jechać na cito do Mikołowa po krew dla psa ze schroniska w ciężkim stanie. Piszesz się? „Nie ma na co czekać – oczywiście jadę! 10 min. I już startuje samochodem.
Po drodze dowiaduję się wszystkiego po kolei – jest już plan jak to rozegrać. 20:35 dojeżdżam po krew, faktura, płacę, zabieram 1,5 jednostki krwi, dostaje informacje, że krew jest przygotowana na godzinę transportu, bak prawie suchy, niewiele się zastanawiając, robię wszystko, żeby zmieścić się w czasie. 21:58 bingo – dojeżdżam z cennym ładunkiem, pozostaje trzymać kciuki.
Piątek w związku z tym mam wolny, ale służbowy dzwoni jak oszalały, co chwilę coś 🤯.
W pewnym momencie pojawia się informacja, że bocian jest na parkingu w Kokotowie. Szybki telefon do inspektorów. Od razu jadą na miejsce – jaki jest plan działania? Na co uważać? Wszystko co wiem, przekazuję kolegom, żeby tym razem udało się złapać biedaka.
W międzyczasie dowiadujemy się, że ptak odleciał, ale na szczęście stosunkowo niedaleko bo koło stacji przy wjeździe do Wieliczki. Wylądował na środku drogi, gdzie urządzał sobie spacerki😐🙄.
Jestem niedaleko, podjadę, brygada szalonych inspektorów jedzie ze sprzętem.
Otrzymujemy info, że świadkom zdarzenia i pracownikom stacji udało się zabezpieczyć niesfornego boćka!
Gdy docieram na stację, krótkodystansowiec jest już zapakowany, bezpieczny w samochodzie inspektorów.
Został przewieziony do Centrum Hodowlanego, gdzie otrzymał schronienie i fachową opiekę 😁🥳🦾😉