Z pamiętnika Inspektora

„Z pamiętnika inspektora”, relacjonują Monika i Ania.

Otrzymaliśmy zgłoszenie, jakoby na jednej z posesji przebywać miały dwa psy. Jeden z nich miał być trzymany w klatce na króliki, drugi zabiedzony i chory.
Otoczenie domu, ogród i cała posesja były zadbane i czyste. Jak się potem okazało, pozostawało to w kontraście do warunków życia mieszkających tam zwierząt.

Przy furtce przywitała nas starsza pani – właścicielka zwierząt ze zgłoszenia.
Bardzo chętnie zgodziła się pokazać nam zwierzęta. I tak na podwórku zobaczyłyśmy dwa psy.
Jednego w kojcu, w typie długowłosego owczarka niemieckiego oraz drugiego, mniejszego kundelka, w klatce na króliki. Już na pierwszy rzut oka widać było, że pies w kojcu jest chory.
Z ucha wypływała mu wydzielina, przez co sierść wkoło była pozlepiana, brudna i śmierdząca.
Pies kręcił się w kółko, kompulsywnie trzepiąc głową. Widać było, że mocno cierpi.
Wg słów właścicielki, miał mieć około 11 lat.
Drugi piesek, około 5-cio miesięczny szczeniak o rudym umaszczeniu, był mniejszych rozmiarów.

Klatka, w której przyszło mu mieszkać, miała około 40 cm wysokości, przez co nie pozwalała psu na przybranie wyprostowanej, naturalnej pozycji, dlatego cały czas czołgał się lub leżał na boku. Klatka pełna była odchodów, za to jedzenia, ani wody nie można było tam uświadczyć.
Właścicielka przyznała, że psiak przebywał tam już od około dwóch miesięcy. Ale… No cóż…
Nie widziała w tym nic złego.

Z rozmowy z kobietą jasno wynikało, iż zdaje sobie sprawę z choroby psa mieszkającego w kojcu, ale że „jest już stary i w zasadzie powinien już zdechnąć”, nie przejmowała się tym zbytnio. Zresztą przecież i tak miała już nowego psa. Było dla niej również zupełnie normalne, że do czasu kiedy stary pies nie „zwolni kojca”, nowy pies będzie mieszkał w klatce na króliki.

Dlatego też, by szybciej zwolnić kojec, nie leczyła starego psa. Plus podobno miał być agresywny, co i tak utrudniałoby leczenie.
Ale pies, ewidentnie na złość właścicielce, nie zamierzał umierać…
Kobieta nie posiadała aktualnych szczepień żadnego z psów, ani kart leczenia.
Przez cały czas powtarzała, żeby zabrać starego psa lub go uśpić, a ona nowego wsadzi do kojca.
Na nasze podpowiedzi, że mogła szczenię przecież wziąć do domu, powiedziała, że się brzydzi , a ona ma w domu czysto, a psy śmierdzą.

Kobieta odmówiła nam pokazania dokumentu tożsamości w celu wpisania danych do papierów o zrzeczeniu się praw do zwierząt, poprosiłyśmy więc o asystę Policji.
Dopiero funkcjonariuszom okazała dokumenty i podpisała zrzeczenie się praw do obydwu psów.
Zostały przewiezione na obdukcję do jednej z krakowskich lecznic, a następnie do KTOZ Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie . Owczarek otrzymał imię Rico, maluch – Kebab.
Wbrew temu, co mówiła właścicielka, starszy piesek, podczas badania, nie wykazał żadnych oznak agresji. Spokojnie pozwalał na wszystkie zabiegi.
Szczeniak, po wyjęciu z klatki, nadal przez jakiś czas przybierał pozycje pełzającą. Nie prostował łapek, co tylko potwierdza, że w klatce przebywał bezustannie, nie był z niej wypuczany wcale, lub bardzo rzadko.

Mamy nadzieję, że oba psiaki znajdą wkrótce prawdziwych opiekunów, którzy otoczą je miłością i szacunkiem.
Wobec byłej właścicielki wyciągnięte zostaną konsekwencje prawne.