Z Pamiętnika Inspektora.

Z cyklu ” Z pamiętnika Inspektora” relacjonuje inspektor Adam.
Zaczęło się od postu na fejsbukowej psiej grupie.
Na zdjęciu widoczny był niewielki, skulony w kącie kojca piesek.Kojec ma drewnianą podłogę i jest zadaszony – ale panuje w nim niewiarygodny bałagan.
Wygląda na to, że piesek nigdy chyba z kojca nie wychodził i wszystkie swoje potrzeby był zmuszony załatwiać na miejscu, na którym uwieczniła go fotografia. Mało tego – ze zdjęcia wynika, że raczej nikt tego kojca psu nie sprząta, ktoś dba chyba jednak o pieskowe pożywienie i napitek.
Postowi towarzyszą komentarze – eufemistycznie rzecz ujmując – nieprzychylne właścicielowi zwierząt.
Ktoś pod postem wzywa KTOZ – jedziemy.
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że interwencja jest zasadna – niewielkiego lekko kudłatego kundelka zastajemy w kojcu z fotografii.
Kojec faktycznie za.. nieczyszczony dokumentnie.
Dobijamy się zatem do drzwi domu.Wewnątrz jest jeszcze jakiś pies, słychać szczekanie, ale nikt do nas nie wychodzi.
Czekamy jeszcze chwilę – i bingo! – zauważamy za firanką jakąś postać.
Na migi prosimy o podejście do nas. Po dobrych kilku minutach drzwi otwiera nam starsza Pani, a przy jej nogach pałęta się niewielki kundelek z kawałkiem zapinki od łańcucha na szyi. Próbujemy ostro i „po inspektorsku” porozmawiać z Panią, ale okazuje się, że my mamy kłopot ze zrozumieniem tego, co Pani do nas mówi, a Pani chyba nie do końca rozumie o co chodzi nam. Dowiadujemy się tylko, że Pani ma poważny kłopot z chodzeniem – widzimy to zresztą od początku, bo z trudem, szurając lekko po podłodze, stawia stopę za stopą.
W temacie psim – dowiadujemy się, że zwierzaki są dwa – jeden w kojcu, a drugi właśnie zerwał się z łańcucha i przybiegł do domu (i to on asystuje starszej Pani w rozmowie).
Pani jeszcze próbuje nam tłumaczyć, że pieski należą do niej, ale od kilku lat nie bardzo może się nimi zająć, bo ledwo chodzi; chętnie by te psy oddała – ale nikt ich nie chce i nie wiadomo, co z tym fantem począć. W trakcie tej rozmowy pojawia się druga, młodsza Pani i rozmowa staje się nieco łatwiejsza.
Okazuje się, że pieski w gospodarstwie są cztery: jedna – trzynastoletnia – suczka mieszka w domu, widzimy ją – niewielki zwierz ma się wyśmienicie pomimo podeszłego wieku; drugi pies należy do jej syna, który ze względu na chorobę w tej chwili zająć się nim nie może; a dwa niewielkie pieski faktycznie należą do teściowej.
Oglądamy zatem całą brygadę. Pies należący do syna wygląda dobrze, warunki mieszkaniowo bytowe ma przyzwoite i jest zsocjalizowany jak należy. Przy nas kobieta spuszcza go z łańcucha, a psisko radośnie zatacza kilka kółek i wraca bez najmniejszego problemu. Dowiadujemy się, że piesek z kojca został w nim zamknięty bo… kradł i zżerał buty sąsiadom, a jego siostrę na krótkim łańcuchu przypięto osobno… z nie wiadomo jakich powodów.
Kiedy podpytujemy, dlaczego Pani nie pomoże teściowej w opiece nad psami – dowiadujemy się, że sama teściowa wymaga stałej opieki nie tylko ze względu na kłopoty z chodzeniem, ale również z powodu przypadłości związanych z wiekiem, a w domu jest jeszcze dwoje dzieci w takim wieku, że również wymagają opieki… Trudno jednej osobie ogarnąć wszystko, a mąż, jedyny w tej chwili żywiciel rodziny, ciężko pracuje od świtu do zmierzchu.
Rozglądamy się po gospodarstwie – widać, że się w nim nie przelewa, widać również, że nie na wszystko starcza czasu – ale gospodarze to normalni, zabiegani ludzie starający się wszystko ogarnąć – żadna patologia.
W takiej sytuacji dogadujemy się – za pośrednictwem synowej – ze starszą Panią, że oba jej pieski (tego z kojca i tego z krótkiego łańcucha) zabierzemy. Pani odpadną obowiązki przerastające osobę w jej wieku i jej stanie zdrowia, a psiaki dostaną szansę na lepsze życie.
Do Krakowa jadą więc z nami Czaruś i Mikusia.
Czaruś nie za bardzo zna smycz a Mikusia nieco się stresuje faktem, że ląduje w klatce na czas podróży, ale dajemy radę ( Psiaki są młode i ładne, będą wymagały odrobiny pracy cywilizującej, ale nasi fantastyczni wolontariusze poradzą sobie z tym bez problemu i za kilka tygodni zwierzaki pewnie znajdą nowe domy).
Podsumowanie?
Owszem – te psy nie mieszkały w dobrych warunkach, ale nie wynikało to ani z podłości właścicieli, ani z nikczemności opiekunów.
Czasami bywa tak, że nie da się zrobić wszystkiego, zwłaszcza w sytuacji, kiedy w grę wchodzi nagła choroba. Czasami lepiej jest spokojnie po ludzku porozmawiać, a nie wzbudzać niepotrzebną nienawiść, czasami… nie oceniajmy książki po okładce, bo możemy komuś zwyczajnie zrobić krzywdę. 🤷🏻‍♀️

Kochani, ponieważ psy są zabrane spoza gminy, są całkowicie na naszym utrzymaniu.
Dlatego też prosimy o wspomożenie naszych działań poprzez wpłaty na nasze konto:
Bank BGŻ 83 2030 0045 1110 0000 0390 3540
numer do wpłat zagranicznych PPABPLPKXXX 83 2030 0045 1110 0000 0390 3540