Z pamiętnika inspektora, relacjonują Beata i Marzena.

Zazwyczaj na naszych interwencjach ludzie tłumaczą się brakiem czasu.
Czas to rzecz cenna – staramy się to zawsze zrozumieć.
Bo praca, bo dzieci, bo obowiązki. Dla nas wydawałoby się rzeczą naturalną, że zwierzęta domowe to również czas – jaki należy im poświęcić.
I poza czasem, jaki w tej historii był istotny, moglibyśmy ją zacząć „za siedmioma górami, za siedmioma lasami” – bo nasza bohaterka na imię ma Bajka.

Jakiś czas temu dostaliśmy zgłoszenie o chudym psie, przebywającym na jednej z posesji.
Nie od razu posądzamy ludzi o złe zamiary – i wśród nas są idealiści 😉 – bo przecież, jeśli pies jeść dostaje, przyczyn chudości trzeba szukać w chorobie.
Po rozmowie z właścicielką podpisaliśmy zobowiązanie, by udać się z psem w trybie pilnym do lekarza weterynarii.

Wracamy do tej bajki po pewnym czasie.
W zasadzie pełni optymizmu jedziemy na miejsce, by zderzyć się z rzeczywistością…
Na miejscu widzimy Bajkę – suczkę w typie labradora, na której adepci weterynarii mogliby się uczyć anatomii. Suka wygląda gorzej niż poprzednim razem.
Niby w misce karma, co prawda „marketowa”, a pies chudy jak przecinek. Żebra i kręgosłup przebijają przez skórę, kości miednicy widoczne z daleka.
Brzuch podkasany jak u charta. Ale nawet chart jest sportowcem zbudowanym z mięśni, a nie skórą naciągniętą na kości. Wody też brak. Buda na pierwszy rzut oka solidna – ale cóż z tego, jak między deskami prześwity – i styropianu brak. Podobno pies wygryzł. Kiedyś i z nudów.
Bo co ciekawszego jest w psim życiu do roboty, jak jego świat zamyka się w kilku metrach kwadratowych?
A po co znowu docieplać? Przecież to Syzyfowa praca ! Wybebeszy to od razu. Więc ma, jak ma.
Pojawia się właścicielka, zupełnie nie widzi podstaw do naszej wizyty.
Przecież pies miskę dostaje i na tego dowód targa ze sobą worek marketowej karmy. Silna jest!
Skacze po ogrodzeniu – argumentuje właścicielka. A czy była u weterynarza? No nie była – czasu brak.
Bo przecież człowiek ma tyle obowiązków, że na lekarza dla psa czasu nie ma.
Czego my się czepiamy akurat jej psa? Po wsi tyle innych siedzi przy budach.
To pytam – czy tym innym psom żebra widać?

Chcielibyśmy się dogadać, zawsze dla dobra zwierząt. Tutaj idzie ciężko. Właścicielka nie pojedzie do lekarza, ale psa też się nie zrzeknie. Przecież dobrze wygląda.
Właścicielka wygania nas z jej posesji. Wzywamy policję, bo bezdyskusyjnie suka w tym miejscu, w takim stanie zostać nie może.
Po przyjeździe funkcjonariuszy rozmowa wygląda już zupełnie inaczej – nawet oni widzą, że ten pies to cień podobny do labradora, którym może kiedyś był. Po dyskusji, czy pies chudy, czy nie chudy, ostatecznie właścicielka decyduje się zrzec psa.

Tym samym ta zła bajka kończy się dla (już naszej) Bajki. Mamy nadzieję, że po pełnej diagnozie suczka zacznie wyglądać, jak na psa tej postury przystało. Oczywiście wobec właścicieli zostanie złożony wniosek do sądu.