Z pamiętnika inspektora, relacjonują Joanna i Beata.

Z pamiętnika inspektora, relacjonują Joanna i Beata.

To był normalny dzień interwencji. Nic nie zapowiadało emocji, jakie będą towarzyszyć nam pod koniec dnia. Jednak ostatnio trafiają nam się same takie dziwne „przygody”. 🤷🏻‍♀️
Ale do sedna.
W dniu 25.04.2023 r., jadąc na zaplanowane interwencje, otrzymałyśmy telefon z biura, że pilnie trzeba jechać do jednej z podkrakowskich gmin – jest tam zwierzę z raną na ogonie, pilnie potrzebujące pomocy. Jednak kiedy podjeżdżałyśmy pod wskazany adres, po drugiej stronie ulicy zauważyłyśmy psa z ogromnym guzem na szyi. Naprawdę ogromnym…
Zatrzymałyśmy samochód przy domu, z którego wyszło rzeczone zwierzę. Mężczyzna, który wyszedł nam na spotkanie potwierdził, że sunia należy do nich.
Zapytałyśmy, czy pies jest leczony, właściciel odpowiedział, że nie, bo nie stać go na leczenie.
Według jego słów, pies ma 16 lat i szkoda im było poddawać go operacji bo lekarz podobno stwierdził, że są małe szanse na przeżycie zabiegu. Dokumentów od weterynarza jednak żadnych nie posiadał, podobnie zresztą jak szczepień.
Ponieważ sunia nie wyglądała na tak sędziwego psa, a guz był większy od jej głowy, nakazałyśmy właścicielom wizytę u lekarza w trybie natychmiastowym, jeszcze tego samego dnia.
Usłyszałyśmy, że nie ma takiej możliwości, że nie mają na życie, że pan sam jest po operacji i jego nikt nie żałuje….
Oznajmiłam że, jak nasza nazwa wskazuje, zajmujemy się dobrostanem zwierząt i zgodnie z tym właściciele muszą iść z psem do weterynarza celem diagnostyki… (Nieraz zresztą pomagaliśmy osobom biednym, które chciałyby leczyć swoich podopiecznych, ale zwyczajnie same cierpiały biedę. W naszej ocenie, tu nie było takiej sytuacji materialnej, na jaką wskazywał właściciel).
Pan stwierdził, że w takim razie sunię uśpi 🤦🏻‍♀️.
Zapytałam, od jak dawna guz jest takiej wielkości, bo sądząc po jego rozmiarach, to na pewno nie urósł tak w przeciągu paru dni 💁‍♀️.
Pan odrzekł, że dopiero co się taki zrobił… Bo jeszcze w tym roku suka miała przecież szczenięta i było ok… 😱
Jako że pomysł udania się do weterynarza absolutnie nie był panu w smak, zdecydowałyśmy, że psa musimy przejąć. Pan stwierdził, że w takim razie nam go odda. Jego żona podpisała zrzeczenie.

Przez cały czas trwania interwencji z głębi podwórka dobiegał głos bardzo agresywnego mężczyzny, który nie dość, że nam ubliżał, to jeszcze groził. No nic 🤷‍♀️. Umieściłyśmy suczkę w samochodzie, w klatce i udałyśmy się pod drugi adres, do którego docelowo jechałyśmy.
Po zakończonej, już drugiej interwencji, wsiadłyśmy do samochodu, chcąc odjechać. Wtedy właśnie podeszła do nas kobieta, która agresywnie oświadczyła, że chce z nami porozmawiać. Nagle otworzyła boczne drzwi naszego samochodu, a następnie drzwi tylne i zaczęła mocować się z drzwiczkami klatki, w której znajdowała się sunia z guzem. 😱
Podbiegłam do tylnych drzwi i zablokowałam drzwi klatki, uniemożliwiając wypuszczenie psa. Kobieta zaczęła się ze mną szarpać. Widząc to dobiegła do mnie Beata, która również przytrzymywała drzwi klatki, uniemożliwiając kobiecie wypuszczenie suni. Kobieta oznajmiła nam, że i tak ją wypuści.
Zaczęła na nas krzyczeć, że „ukradłyśmy psa”, że jesteśmy „oszustkami podszywającymi się pod inspektorów” i mnóstwo tym podobnych stwierdzeń.
W wyniku szarpaniny, zamek w klatce uległ zniszczeniu. Szybko zablokowałyśmy drzwi samochodu, żeby uniemożliwić kobiecie ponowne próby wypuszczenia psa. Na miejsce wezwałyśmy Policję.
Kobieta zaczęła wydzwaniać do naszego biura, żeby udowodnić nam, że jesteśmy oszustkami.
Przez telefon uzyskała potwierdzenie, że pracujemy w KTOZ i że odebrałyśmy psa na zrzeczenie.
Nie chciała się przedstawić, mówiła, że jest przechodniem, który wykonuje interwencję sąsiedzką.
Wciąż była bardzo agresywna słownie, ubliżała koleżankom w biurze, nazwała je złodziejami czy jeb…..ymi darmozjadami o bardzo niskim IQ. Nagle oddaliła się za róg i straciłyśmy ją z oczu.
W związku z tym, że kobieta uciekła, odwołałyśmy patrol Policji.
Udało nam się uzyskać informację, że jest to córka właścicieli odebranego psa.

Suczka została przewieziona do Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie, gdzie zostanie poddana badaniom lekarskim oraz zostanie sporządzona obdukcja. Najważniejsze jednak jest to, że sunia została określona na ok 8-10 lat. Oczywiście zakładamy właścicielom sprawę o znęcanie się.
A nam się po prostu głowie nie mieści, jak to możliwe, że NIKT z sąsiadów nie zainteresował się tym, że na posesji żyje suczka z tak ogromnym guzem.
Nikomu nie przyszło też do głowy, że pies ma guza, którego ledwo jest w stanie udźwignąć. 🥺
Taka znieczulica jest niestety częstym elementem naszych interwencji.. 🙄

My jednak cały czas mamy nadzieję, że dzięki naszym interwencjom, ludzie zaczną inaczej patrzeć na cierpienie zwierzaków znajdujących się „za płotem” i przestaną bać się zgłaszać nam takie przypadki…

Zauważyliśmy również, zgodnie, całym zespołem, że w ostatnim czasie bardzo wzrosła agresja u ludzi. Tych, z którymi mamy do czynienia na interwencjach, tych, którzy dzwonią do naszego biura, tych, którzy komentują w internecie. Nie wiemy, w jakim zmierza to kierunku. Jedno wiemy na pewno – jesteśmy dla zwierząt i będziemy wykonywać naszą pracę, niezależnie od tego, czy to się komuś podoba, czy też nie 😉.