Szczęśliwa Historia Jacusia

Historia Jacusia to scenariusz na pełen przygód, napięcia i zwrotów akcji, film najwyższej klasy.. Cała rzecz rozpoczęła się w jednej z podkrakowskich gmin. Jacek – zanim stał się Jackiem, żył w rodzinie, która kompletnie o niego nie dbała. Pewnego dnia zdarzyło się nieszczęście – kot wpadł we wnyki 😔. Część tylniej nóżki została urwana, część po prostu uschła 😔. Nad biednym kotem ulitowała się jedna z pań, która zawiozła biedaka do lekarza weterynarii. W klinice łapka została amputowana, ale kotek niestety nie mógł tam dłużej zostać, nie mógł również powrócić do ludzi, którzy totalnie zawiedli w opiece nad nim. Poproszono o pomoc więc nas. Cóż było robić – umieściliśmy rudzielca tymczasowo w jednej z krakowskich lecznic i rozpoczęliśmy poszukiwania nowego domu. Szczerze mówiąc mocno powątpiewaliśmy w szybki sukces tej misji. Niestety kotek był półdziki, negatywnie nastawiony do świata i na dodatek bez nóżki 😐. Aż tu pierwsze zaskoczenie – zgłosiła się chętna – Monika. Szerzej znana jako Ostolka 🤗. Ponieważ miała już doświadczenie z kotem po ciężkich przejściach, postanowiła dać szansę również temu.

I tak właśnie, w kwietniu, Jacuś został Jacusiem i zamieszkał w pracowni Ostolki. Początkowo przesiadywał głównie pod regałem, po 3 tygodniach wreszcie opuścił kryjówkę, ale nie pozwalał nadal do siebie podchodzić. Powolutku do pracowni zaczęto przyprowadzać drugiego kota Moni – Ryśka, żeby zwierzaki mogły się wreszcie poznać i nawiązać nić porozumienia. Rysiek – weteran, stopniowo pomógł przezwyciężyć lęk u swojego rudego kolegi 💪🐈🐱. Wszystko zaczęło się pięknie układać i pewnego dnia, przy okazji transportu Jacusia do weterynarza, przewieziono go już nie do pracowni, a wreszcie do celu – do prawdziwego domu 🥰. Niestety…. Po dwóch tygodniach Jacek zniknął. Okazało się, że przedostał się przez dziurę w siatce balkonowej, której nikt wcześniej nie zauważył🥺. Wszyscy załamali ręce. Przecież kotek zamieszkał w tym miejscu dopiero od niedawna, jest kotem bardzo nieufnym, kalekim i nikt nie wierzył, że szczęśliwie powróci do domu. Oczywiście Monika robiła co mogła, żeby odnaleźć uciekiniera. Pewnego dnia jedna z sąsiadek przyniosła wspaniałą wiadomość – otóż Jacek był widziany w okolicy!! Nadzieją ponownie wypełniła wszystkie serca… Klatka łapka dopełniła dzieła i Jacuś cały i zdrowy powrócił do stęsknionej właścicielki. O dziwo, od tego czasu, zupełnie zmieniło się jego zachowanie. Zupełnie jakby przemyślał, że jednak lepiej wygrzewać się na kocyku z nowym kolegą, niż tułać po ulicach. Że jednak bezpieczniej i milej jest mieszkać w domu, w którym wszyscy o niego dbają i jest stały dostęp do pysznego jedzonka 😉. Oczywiście nie od razu po powrocie stał się pieszczochem. Początkowo pozwalał się głaskać tylko, kiedy Monia dawała mu jedzenie… nocą. Teraz już nawet sam przychodzi do nowej właścicielki i w pełni korzysta ze wszelkich luksusów należnych szanującym się kotom 🤗🐱❤️