Z pamiętnika kierownika biura…

Dzień jak co dzień, praca wre, telefony się urywają, drzwi się nie zamykają. Ze względu na fakt, że w naszym biurze funkcjonuje okno życia, dwie bardzo sympatyczne dziewczyny przyniosły do nas szczeniaczka twierdząc, że znalazły go na śmietniku. Zważywszy na zbliżający się koniec naszego dnia pracy i do tego w piątek, stwierdziłam, że zabiorę maluszka do domu i spróbuję odkarmić. Buteleczka z mleczkiem i masowanie brzuszka średnio co dwie godziny, uczą człowieka systematyczności. Kazek, bo tak go nazwaliśmy, nabierał sił i rósł z każdym dniem. Pierwsze ząbki zobligowały Kazia do obgryzania wszystkiego i wszystkich. Kaziu przez trzy tygodnie dzielnie towarzyszył nam w pracy i w domu. Gdy pewnego dnia zadzwoniła Pani Justyna z zapytaniem, czy jest możliwa jego adopcja, poczułam smutek, ale po spotkaniu okazało się, że Pani Justyna i Pan Kamil są cudownymi, empatycznymi ludźmi i chcą dać Kazikowi dobry, kochający dom. Trudne to było rozstanie, ale słuszne. Kazek rośnie pięknie, a Pani Justyna przesyła nam wiadomości od Kazka i zdjęcia jak cudowny szczeniaczek, zmienia się w ślicznego psiaka- przystojniaka.

Bardzo dziękujemy dziewczynom, które przyniosły Kazia i tym samym dały mu szansę na życie oraz Pani Justynie za cudowny domek dla małego łobuza. Obecnie zwie się Nero!