Z pamiętnika inspektora KTOZ

Z pamiętnika inspektora relacjonują Filip i Eryk.

Otrzymaliśmy zgłoszenie o piesku, który przebywa na posesji w jednej z okolicznych miejscowości Krakowa. Według słów osoby zgłaszającej, psiak cierpi na świerzb, a jego właściciel go nie leczy.
Na miejscu zastaliśmy psiaka, który podobno jest w typie owczarka niemieckiego.
„Podobno” to w tej sytuacji słowo klucz, ponieważ zwierzę, które zobaczyliśmy, nijak nie skojarzyło nam się z tą rasą.
Na skórze pokrytej strupami, gdzieniegdzie można było dostrzec ślady sierści.
Psiak również bardzo nieprzyjemnie pachniał, a na jego szyi i biodrze widać było rany, z których sączyła się wydzielina.
Właściciel poinformował nas, że suczka o imieniu Brutus (!?) ma 3 lub 4 lata, a problemy dermatologiczne towarzyszą jej od szczeniaka.
Oczywiście jest w trakcie leczenia, ale pan rozmyśla nad uśpieniem suni, ponieważ uważa to za jedyną opcję pomocy.
Poprosiliśmy go o przedstawienie książeczki zdrowia psa z aktualnymi szczepieniami przeciwko wściekliźnie oraz dokumentów potwierdzających leczenie.
Otrzymaliśmy informację, że lekarz zalecił podawanie karmy z jagnięciną. Brutus podobno otrzymywała zastrzyki, a dodatkowo pan przemywał rany oraz skórę wodą utlenioną w celu załagodzenia świądu.
Czekając na dokumenty, zobaczyliśmy że pies wchodzi do ciemnej, murowanej komórki, stanowiącej część domu. Właściciel wrócił po około 40 minutach, mówiąc że nie może znaleźć dokumentów.
Zapytaliśmy więc o lecznicę do której z sunią chodził, ale pan nie pamiętał adresu.
Drogą dedukcji udało się ustalić właściwą lecznicę, stąd też od razu podjęliśmy próbę kontaktu telefonicznego.
Bez skutku. W końcu pan sam przyznał, że u weterynarza z Brutusem/ską ostatni raz był ponad rok temu.

Następnie poprosiliśmy o wskazanie, gdzie pies sypia, gdzie konkretnie jest jego miejsce na posesji.
W odpowiedzi pan zaprowadził nas do komórki, o której wspominaliśmy wcześniej.
W środku było ciemno, nie było ani okna, ani sztucznego światła, panowała duża wilgoć i chłód, mimo wysokiej temperatury na zewnątrz.
Podłogę pokrywała dykta i stare chodniki, koce oraz materac z pianki, a wszystko to było potwornie brudne.
Przy ścianie piętrzyły się kartony, a także puste puszki z ostrymi krawędziami, po konserwach dla psów.
Zapach, jaki panował w pomieszczeniu, również pozostawiał wiele do życzenia.
Zdecydowanie nie były to warunki, w jakich zwierzę powinno żyć.
A zresztą – sam stan zdrowia psa był tak alarmujący, że nawet gdyby sypiał w pałacu, nie moglibyśmy go tam zostawić. Pan zrzekł się praw do suni Brutus.

Póki co jej domem stało się KTOZ Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Krakowie, gdzie poddana zostanie leczeniu, a przeciwko jej byłemu właścicielowi wszczęte zostanie postępowanie.