Z pamiętnika inspektora relacjonują Beata i Monika

Siarczyste mrozy za oknem, wszystkie ręce na pokład, działamy.

W dniu wczorajszym, o życiu niektórych zwierząt, zadecydował przypadek, ponieważ w drodze na lub z interwencji (których zgłoszonych mamy ogromną ilość – dziękujemy za czujność) inspektorzy napotykali kolejne zwierzaki, wymagające natychmiastowej pomocy.
Jak mogliście przeczytać wczoraj, Eryk z Marzeną, jadąc na interwencję poza Kraków, szukając adresu, którego dotyczyło zgłoszenie, całkiem przypadkowo natrafili na psa, który przywiązany łańcuchem do rozpadającej się szopy, zapewne nie przeżyłby dzisiejszej nocy.
To, że zabłądzili, było chyba przeznaczeniem bo dzięki temu uratowali psu życie.
Również w dniu wczorajszym, nasze inspektorki Beata i Monika, wracając z interwencji zobaczyły coś, co przykuło ich wzrok.
Mijając jedną z posesji zauważyły psa, który bawił się czymś w śniegu.
W pierwszej chwili pomyślały, że to jakiś kawałek zwiniętej szmaty, mający zapewnić psiakowi rozrywkę, wołały jednak to sprawdzić.
Beata wybiegła z samochodu i wyciągnęła ze śniegu tajemniczą zabawkę.
Okazał się nią malutki szczeniaczek.
Widząc zamieszanie, z domu obok wyszła kobieta.
Na pytanie naszych inspektorek o szczeniaka, odpowiedziała, że nawet nie wiedziała, że jej suka się oszczeniła!
Podobno pani spędziła długi czas w szpitalu i nie miała pojęcia, że sunia, przypięta łańcuchem do budy, została mamą.
W domu była jeszcze córka owej pani.
Ta przyznała, że wiedziała o szczeniaku, ale przecież to nic złego, że malutkie szczenię i sunia karmiąca, mieszkają w nieocieplonej budzie w czasie takich mrozów…
Jak się zapewne domyślacie, miski z jedzeniem, czy wodą, nie było.
A nie! Gwoli sprawiedliwości!
Koło budy stała pełna miska. Ale pełna śniegu
Beata z Moniką podjęły jedyną słuszną decyzję: natychmiast zabieramy sunię z maluszkiem.
Ale na to, troskliwa właścicielka, nie chciała wyrazić zgody.
Inspektorki wezwały więc Policję i w jej asyście odebrały mamę wraz z jej psim dzieckiem.
Psiaki w trybie natychmiastowym zostały przewiezione do najbliższej lecznicy. Szczeniaczek całą drogę przebył w ramionach inspektorki Moniki.
Na miejscu okazało się (co wcale nie było zaskoczeniem ), że pieski są bardzo głodne. Maluch był niedożywiony bo przecież psia mama pozbawiona odpowiedniego jedzenia, nie była w stanie go porządnie wykarmić.
Cała historia ma swój szczęśliwy koniec.
I mama i jej dziecko, są zabezpieczone, zaopiekowane i mają już swój dom tymczasowy
Kolejna „przypadkowa” interwencja, która niewątpliwie uratowała dwa psie życia.