Z pamiętnika inspektora, relacjonuje Joanna i Filip

Z cyklu „Z pamiętnika inspektora” relacjonuje Joanna i Filip.
Dziś pękło nam serce i rozpadło się na milion kawałków… 🥺
Pracuje w KTOZ już prawie 12 lat i można powiedzieć, że widziałam już chyba okrucieństwo pod każdą postacią. Jednak dzisiejszy dzień pokazał mi, jak bardzo się myliłam. 😭
Wiedziałam, że jadąc na Podhale można spodziewać się ciężkich interwencji, jednak ta przeszła moje najśmielsze wyobrażenia.
Zgłoszenie dotyczyło psa w typie owczarka, który przetrzymywany jest w ciemnej piwnicy. Pies na zdjęciu nie miał praktycznie sierści i był bardzo mocno wychudzony.
Z samego rana udaliśmy się w drogę.
Po dotarciu pod wskazany adres wyszedł do nas właściciel zwierzęcia. Poprosiliśmy o pokazanie nam psa.
Pan zaprowadził nas do piwnicy. Było w niej całkiem ciemno, więc na początku ciężko było cokolwiek dojrzeć. Jednak Filip jak zawsze był przygotowany na taką okoliczność i wyciągnął zza paska latarkę. Oczom naszym ukazał się widok jak z najgorszego koszmaru 😱.
Na brudnych, śmierdzących kołdrach, leżało upodlone do granic możliwości zwierzę. Sunia Elza nie miała nawet siły, aby stanąć na łapach. Zwinęła się tylko w rulonik, jakby już nie liczyła na zmianę swego losu.
Mimo panujących ciemności dało się zauważyć POTWORNIE poprzerastane pazury. Niektóre były nawet zawinięte wokół łapki 😫.
Od razu rzuciła się też w oczy ogromna opuchlizna łap. Na nasze pytanie, dlaczego suczka siedzi w tej ciemnej, zimnej i wilgotnej piwnicy, pan oznajmił nam, że sunia sama sobie wybrała to miejsce 🤦🏻‍♀️. Zapytałam więc, czy jeśli dziecko oznajmiłoby panu, że chce zażywać narkotyki to czy Pan się zgodzi, bo dziecko tak będzie chciało. Pan obruszył się bardzo, twierdząc, że on absolutnie jest przeciwny takim środkom… 🙄
Wyjaśniłam więc Panu, że celowo użyłam takiego porównania, żeby zobrazować mu to, że pies tak jak i dziecko, nie jest w stanie zdecydować co jest dla niego dobre, a co nie. I on jako właściciel, powinien wiedzieć, że to miejsce absolutnie nie nadawało się do tego, aby mieszkało tam jakiekolwiek żywe stworzenie.
Pan próbował nas przekonać, że od 6 lat suczka jest przez niego leczona 🧐.
Stosował też ponoć „domowe” sposoby na choroby skóry… i tak np. nacierał psa smalcem zmieszanym z nagietkiem 🤦🏻‍♀️… Aż trudno uwierzyć, że w XXI wieku, ktoś stosuje takie znachorskie metody 😳.
Dowiedzieliśmy się też z telefonu do siostry, z którą połączył się właściciel psa, że wezwała ona na miejsce weterynarza, który owszem, stwierdził wychudzenie, wyłysienia oraz poprzerastane pazury, ale podał psu tylko lek przeciwzapalny oraz preparat z grupy witamin B. 🙄
W takich przypadkach zastanawia nas fakt, że weterynarz składa przysięgę – taką jak lekarze leczący ludzi, w której przysięga wykorzystać swoją wiedzę naukową i umiejętności „na rzecz społeczeństwa, poprzez ochronę zdrowia zwierząt, ulgę w cierpieniu zwierząt, ochronę zasobów zwierzęcych, promocję zdrowia publicznego oraz rozwój wiedzy medycznej”.
Pod wieloma względami weterynarz jest podobny do pediatry – zwierzęta nie potrafią mówić, tak jak niemowlęta. Większość historii choroby, pochodzi od właściciela zwierzęcia, tak jak pediatra uzyskałby informacje od rodziców dziecka. Weterynarz, który zobaczył zwierzę w takim stanie, powinien niezwłocznie zawiadomić wszelkie możliwe służby o zagrożeniu zdrowia lub życia zwierzęcia i o możliwości popełnienia przestępstwa przez właściciela psa. Niestety zgłoszenie interwencji nie wpłynęło do nas od lekarza weterynarii. 🤷🏻‍♀️… Przykre…
Ale wracając do Elzy… Jej wegetacja musiała zakończyć się właśnie dziś. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spokojnie odjechać stamtąd bez niej. Niezależnie od tego, jakie „dowody” leczenia przestawi właściciel. Bo pomijając to, jak wyglądała ta sunia, to warunki w jakich musiała przebywać, nie nadawały się dla żadnego żywego stworzenia. Pan jeszcze stwierdził, że on nie jest złym właścicielem i, że widać, że mu zależy bo gdyby nie to, to przecież mógłby ją pozbawić życia i zakopać gdzieś w lesie…. Nawet tego nie skomentuję…🙄
Na szczęście właściciel nie upierał się, że nie odda nam psa. Powiedzieliśmy, że Elza zasługuje na to, żeby dać jej szansę na wyleczenie. Pan zrzekł się psa na naszą rzecz.
Po dotarciu do schroniska przemyto jej rany na łapkach. Okazało się, że z całej powierzchni łapy, przez skórę sączy się krew. Po obcięciu pazurów, od razu dało się zauważyć, że poruszanie stało się jakby łatwiejsze.
Teraz pozostaje nam czekać na wyniki badań, żeby wdrożyć odpowiednie leczenie.
Trzymajcie kciuki za Elzę, właśnie zaczęła nowe życie. To kolejny już zwierzak w ostatnich dniach, dla którego to, że trafił do schroniska, jest pierwszym krokiem ku lepszej przyszłości.